Kazanie prymicyjne
Zaufaj z całych sił Chrystusowi!
Czcigodny Księże Krzysztofie, Szanowna Rodzino Księdza Prymicjanta, Drodzy Bracia Kapłani, Klerycy, Siostry Zakonne i Wy – ukochani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry – wierni przyjaciele Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana!
Wielka radość wypełnia dziś nasze serca, bo oto przy ołtarzu w tym naszym zagórskim Sanktuarium staje syn tej ziemi, którego Bóg powołał do swojej służby, a który wczoraj przez modlitwę konsekracyjną i włożenie rąk biskupa otrzymał święcenia kapłańskie. Dla nas wszystkich tu zgromadzonych, dzień dzisiejszy jest zatem dniem wielkiej radości i wdzięczności Bogu za dar kapłaństwa, a zwłaszcza za powołanie do tego stanu księdza Krzysztofa, który już za chwilę na naszych oczach po raz pierwszy weźmie w swoje dłonie tę "kruszynę białego chleba" i wypowie słowa: "Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje", a następnie trzymając w dłoniach kielich z winem powie: "Bierzcie i pijcie, to jest kielich krwi mojej..." I jak pisze Autor listu do Hebrajczyków: "Nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron" (Hbr 5, 4).
Drogi Księże Prymicjancie!
Na samym początku tego kazania prymicyjnego, chciałbym Ci podziękować za to wielkie wyróżnienie, które dziś staje się moim udziałem. Spośród wielu kapłanów poprosiłeś bowiem właśnie mnie o wygłoszenie tego kazania, pomimo tego, że znamy się dość krótko i nie łączą nas żadne więzy krajaństwa, a ponadto do rzadkości też należy taka sytuacja, by to właśnie wikariusz, aktualnie pracujący w danej parafii, głosił rodakowi kazanie na Jego prymicjach. Bardzo dziękuję Ci za ten zaszczyt i za to wyróżnienie! Po raz pierwszy zapisałeś się w mojej pamięci w czasie wywiadu, którego udzieliłeś dzień po swoich obłóczynach, po przyjęciu sutanny, a więc na III roku studiów seminaryjnych. Był to wywiad dla Radia "Fara", w którym dane mi było wówczas pracować. Powiedziałeś wtedy m.in.: "W czasie przeżywania tej uroczystości, jaką były obłóczyny, przez cały czas przychodziła mi do głowy myśl, że mama tak fizycznie już tu do mnie nie przyjedzie, ale pytając siebie, kto najradośniej przeżyje ten dzień, odpowiadałem sobie, że to właśnie Ona, bo Ona jest już najbliżej Boga. I ja ubrałem tę sutannę i żyję po to, aby być tam gdzie jest Ona". Choć tego wówczas nie okazałem, to jednak wzruszyły mnie bardzo te Twoje słowa. Później spotykaliśmy się jeszcze wielokrotnie, zarówno w przemyskim Seminarium, jak również w Kormanicach, w parafii, w której pracowałem przed Zagórzem, a z której to pochodzi Twój kolega rocznikowy, obecnie już także kapłan Waldemar Haręza. Aż wreszcie nasze drogi złączyły się w tym pięknym mieście Zagórzu.
Nasza znajomość, a myślę, że mogę również już dziś powiedzieć, że także i przyjaźń, nie zaczęła się zatem wiele lat temu, ale jest dość krótka i dlatego też nie jestem teraz w stanie z własnych obserwacji powiedzieć czegoś o Twoim dzieciństwie, czy też młodości. Mogę jednak powołać się w tej chwili na słowa tych, którzy znają Cię znacznie lepiej i znacznie dłużej niż ja. Ksiądz Proboszcz, zapowiadając przed tygodniem tę dzisiejszą uroczystość prymicyjną, m.in. tak Cię scharakteryzował: "W sobotę, 10 maja, na kapłana zostanie wyświęcony nasz rodak, diakon Krzysztof Żyła. Wszyscy Go znamy, wyrastał na naszych oczach, tu był ministrantem, lektorem i kantorem. Zawsze zaangażowany w życie parafii, chętny do pomocy w kościele i przy kościele". A w jednej z rozmów na Twój temat, ksiądz Proboszcz stwierdził, że wszystkie babcie w Zagórzu od dzieciństwa typowały Cię właśnie na księdza, a zatem znów potwierdza się ten niezwykły zmysł eklezjalny i prorocki osób w podeszłym wieku.
Z kolei w ostatnim numerze naszej parafialnej gazetki "Verbum", pani Ewa Bryła–Czech w artykule właśnie Tobie poświęconym, tak m.in. napisała: "Krzyś Żyła od najmłodszych szkolnych lat był ulubieńcem nauczycieli. (...) był bardzo grzeczny, taktowny, wrażliwy i delikatny. Był sprawiedliwy w ocenach, w konfliktowych sytuacjach szkolnych stał na straży sprawiedliwości i potrafił twórczo rozwiązywać różne problemy. Jasno, zdecydowanie, bez ogródek wyrażał swoje zdanie, nie bojąc się narazić kolegom. Pięknie śpiewał i recytował (...). Wszyscy uczący go nauczyciele wspominają Krzysztofa bardzo miło i serdecznie. Twierdzą, że były w tym dziecku ogromne pokłady optymizmu, radości i altruizmu". Nic tu zatem dodać, nic ująć – z takiego dziecka mógł być tylko ksiądz!
Mało tego, wiem również o tym, że jest coś, co bardzo łączy Twój okres dorastania z młodością Karola Wojtyły, późniejszego Papieża Jana Pawła II. Tym wyjątkowym wspólnym ogniwem jest po pierwsze praca w kamieniołomie – choć oczywiście w zupełnie innym charakterze, niż to miało miejsce w życiu Karola Wojtyły, ale jednak. I kto wie, kto wie, do jakiego zadania po takim właśnie doświadczeniu i Ciebie Bóg powołuje w Kościele. Po drugie zaś, tym wspólnym ogniwem jest także to bardzo smutne wydarzenie, o którym tak dojrzale mówiłeś przy okazji swoich obłóczyn. Chodzi oczywiście o tak wczesną śmierć Mamy. Wiem o tym, że Jej pogrzeb odbył się w dniu Twoich 20. urodzin. Wierząc jednak w świętych obcowanie, jestem w tej chwili głęboko przekonany, że Ona jest tu dziś pośród nas, że uśmiecha się teraz do Ciebie ciepło i dziękuje Bogu za to, że ma syna, który jest już kapłanem.
W kazaniu, które wygłosiłeś w tej świątyni jeszcze jako diakon, w niedzielę Dobrego Pasterza, przytoczyłeś m.in. następujące słowa wiersza, które podobno umieszczone są także na jednej z gazetek ściennych w przemyskim Seminarium:
"Świat podobny jest do wielkiego dworca,
przed młodym człowiekiem staje tyle możliwości,
tyle torów, peronów i pociągów.
Każdy z nas dostał bilet z miejscówką,
kierunek – niebo, tylko – którędy? Tak skomplikowany jest ten nasz rozkład jazdy!
Jak znaleźć swoje miejsce, swój pociąg, ten właściwy tor,
żeby nie wypaść z szyn, żeby nie ustać w drodze, żeby nie wybrać się w podróż bez Boga.
On jeden zna początek i koniec drogi,
na wszystkich zakrętach czuwa ten zwiadowca wszystkich dróg człowieka.
Więc modlę się Panie o wybór szczęśliwy!
Poucz mnie o Twojej drodze i skieruj mnie na właściwy tor".
Wsłuchując się w wypowiadane przez Ciebie słowa tego wiersza, w pewnej chwili uświadomiłem sobie, że jest on przecież swoistą ilustracją także Twojego dotychczasowego życia. Jeszcze nie tak dawno Ty sam stałeś na tym wielkim dworcu świata i szukałeś tego właściwego dla siebie kierunku w życiu. Zapewne też wielokrotnie modliłeś się o ten wybór szczęśliwy, wybór, który przybliży Cię do nieba. I jak już dziś wszyscy wiemy, Ten, który zna początek i koniec ludzkiej drogi, również do Ciebie skierował te same słowa, które kiedyś z Jego ust usłyszeli Apostołowie: "Pójdź za mną". I Ty Krzysztofie poszedłeś! W liście do kapłanów na Wielki Czwartek 2008 roku biskupi polscy zamieścili m.in. takie oto słowa: "Na początku kapłańskiej drogi stoi Chrystus i mówi: Pójdź za mną. Nie możemy powiedzieć, że nie wiemy, dokąd idziemy, bo przecież wiemy, dokąd poszedł nasz Mistrz. Znamy drogę. Wiemy, że jest to droga wąska i trudna. Decyzja realizacji powołania kapłańskiego dojrzewała w naszych sercach przez wiele lat. Po długim okresie przygotowania powiedzieliśmy Chrystusowi: Tak!".
Ty również odpowiedziałeś Chrystusowi: Tak! – na to powołanie, którym On Cię obdarzył i musisz też mieć świadomość tego, że wkroczyłeś na bardzo piękną, ale też niezwykle trudną drogę. Jeden z moich najbliższych przyjaciół z okresu studiów dziennikarskich na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ks. Sebastian Krzyżanowski z diecezji opolskiej, bardzo często w czasie rozmów na tematy dotyczące kapłaństwa przywoływał słowa swojego Ordynariusza – ks. abpa Alfonsa Nossola, który w Wielki Czwartek, zwracając się do kapłanów wielokrotnie uderzał pięścią w ambonę i wołał, że "od momentu święceń każdy kapłan rozpoczął nieubłaganą karierę w dół. Mamy bowiem przede wszystkim służyć, mamy służyć, mamy się z każdym dniem umniejszać, aby wzrastał w ludzkich sercach Jezus Chrystus".
To bardzo trudne zadanie, a zarazem niezwykle odpowiedzialna droga i te słowa, które wypisałeś sobie na obrazku prymicyjnym, a które widnieją też dziś na naszej ambonce: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Mt 16, 24) musisz teraz głęboko wyryć na swoim sercu, bo na pewno krzyż pojawi się i na Twojej kapłańskiej drodze. Na pewno! Uwielbienie Chrystusa w Niedzielę Palmową i radość okazywana z Jego przybycia do Jerozolimy były oddzielone bardzo krótkim odcinkiem czasu od Jego cierpień i samotności w Wielki Piątek. Tak było w ziemskim życiu Chrystusa i tak też jest w życiu wielu kapłanów. Ale nie bój się, nie lękaj się Księże Krzysztofie! Zaufaj z całych sił Chrystusowi, On Cię poprowadzi! Ja dlatego właśnie na swoim obrazku prymicyjnym wypisałem słowa z 2 listu św. Pawła do Koryntian: "Wystarczy Ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali" (2 Kor 12, 9b). I z tego właśnie zapewnienia o Chrystusowej łasce w chwilach trudnych, w chwilach bólu i samotności, w chwilach niezrozumienia i odrzucenia staram się czerpać moc i siłę.
Ty też już wkrótce zostaniesz przez Boga posłany, aby realizować te słowa, które – jak zapewne pamiętasz – wypisane są dużymi literami w dolnej kaplicy przemyskiego Seminarium: "Nie wyście mnie wybrali, ale ja Was wybrałem i przeznaczyłem Was na to, abyście szli i owoc przynosili". Zostaniesz posłany do różnych ludzi. Do takich, których prosta wiara i dziecięca ufność rzucą Cię na kolana i do takich, których spowiedzi pokażą Ci, ile jeszcze Ty sam musisz nad sobą pracować, aby im dorównać. Ale pójdziesz również i do takich, którzy z drwiącym uśmiechem – jak ateńczycy św. Pawłowi – powiedzą Ci: "Posłuchamy cię innym razem". Pójdziesz do ludzi bardzo prostych i bardzo wykształconych, żyjących w nędzy i pławiących się w luksusie, pójdziesz do takich, którzy z szacunkiem będą chcieli pocałować Twoją dłoń i do takich, którzy na Twój widok spluną i obrzucą Cię obelgami. Musisz jednak – tak jak Chrystus – kochać jednych i drugich, choć wiem z własnego doświadczenia, że nie przychodzi to na co dzień zbyt łatwo.
Postaraj się także wypisać w głębi swojego serca te słowa, które papież Benedykt XVI skierował do polskich księży w czasie tego pamiętnego spotkania w Archikatedrze warszawskiej, podczas pielgrzymki do naszej Ojczyzny w 2006 roku. Mówił wówczas: "Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, aby był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa, czy polityki. Oczekuje się od niego, aby był ekspertem w dziedzinie życia duchowego". Ucz więc ludzi modlitwy, ucz ich tego jak mają otwierać swoje serca na Boga, nie żałuj tego czasu, który spędzisz w konfesjonale i staraj się zawsze naśladować w swoim postępowaniu przykład Dobrego Pasterza, którego wizerunek widnieje na tych zaproszeniach, które od Ciebie otrzymaliśmy i którego wizerunek umieszczony jest także nad amboną, w tym kościele, w którym zostałeś ochrzczony, przyjąłeś pierwszą Komunię św., sakrament bierzmowania i w którym też odprawiasz swoją Mszę świętą prymicyjną.
I jeszcze jedno Księże Krzysztofie! Nie licz zbytnio na podziękowania za Twój trud, za Twoje poświęcenie, za serce wkładane w wykonywaną pracę, bo "słudzy nieużyteczni jesteśmy". Czasem, gdy po dniu ciężkiej harówki w szkole, czy też po trudzie całodziennego spowiadania wrócisz do swojego mieszkania, jedynym podziękowaniem, jakie może Cię wówczas spotkać, będzie wykrzywiona w grymasie złości twarz interesanta, który przed drzwiami kancelarii musiał poczekać pięć minut dłużej. Ludzie będą od Ciebie wymagali bardzo wiele i często zapomną też o tym, że Ty również jesteś tylko człowiekiem, człowiekiem, który też ma serce, człowiekiem, który też cierpi i płacze, człowiekiem, który też popełnia błędy. Jedynie Chrystus nigdy Cię nie opuści, nigdy Cię nie zawiedzie, nigdy Cię nie odrzuci i nigdy też nie przestanie Cię kochać.
I kończąc – moi drodzy – to dzisiejsze kazanie prymicyjne, pragnę z całego serca pogratulować Panu Franciszkowi i śp. Marii właśnie tego, że ich syn staje dziś wśród nas jako kapłan Jezusa Chrystusa, a Was wszystkich tu zgromadzonych chcę prosić o modlitwę w intencji kapłanów, a zwłaszcza o modlitwę w intencji Księdza Krzysztofa, naszego Prymicjanta. Módlmy się za Niego nie tylko dziś, w dniu Jego prymicji, ale każdego dnia, bo do tego właśnie powinna się zobowiązać zarówno Jego najbliższa rodzina, jak również cała wspólnota parafialna, z której go Bóg powołał.
Zapewne pamiętamy jeszcze te wymowne słowa Michela Quosta zapisane w książce Spotkanie ze Słowem Pana, które już kiedyś przytaczałem w czasie jednego z kazań niedzielnych: "Przestańmy wreszcie śnić o kapłanie idealnym. O kapłanie z aureolą i skrzydłami archanioła. Tym bardziej, że jedni woleliby, żebyśmy mieli skrzydła z prawej strony, drudzy zaś z lewej, a jeszcze inni na środku, a może na głowie i żebyśmy szli prosto do nieba. Ale my nie mamy skrzydeł. Jesteśmy ludźmi. Jeżeli uważacie, że za mało mamy wiedzy lub miłości, to zamiast krytykować pomóżcie nam i módlcie się, abyśmy stawali się lepsi".
A Tobie Księże Krzysztofie życzę przede wszystkim tego, byś wytrwał, byś wytarł do końca i na końcu mógł powtórzyć za św. Pawłem Apostołem: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem, a na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości" (2 Tm 4, 7–8a). I tego właśnie wieńca Ci życzę, wieńca Królestwa Bożego, byś po wiernej służbie kapłańskiej mógł stanąć przed Panem z podniesionym czołem. Niech Duch Święty, którego obecność przypomina nam Kościół w sposób szczególny w czasie tej dzisiejszej liturgii, niech On zawsze Cię prowadzi i uświęca. A Pani Zagórska, którą tak bardzo kochasz, u której stóp modliłeś się od dzieciństwa, niech Ona nadal otacza Cię matczyną opieką i wyprasza Ci potrzebne łaski u swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który Cię powołał i za którym Ty poszedłeś. Amen.
Ks. Paweł Drozd